Niezależnie od tego, czy to piątek, piąteczek, piątunio czy może wolne popołudnie, czy też jakaś większa uroczystość (np. plenerowe urodziny albo nawet komunia w ogrodzie), rzucając hasło „grillowanie”, nagle stajemy przed dylematem: jak to zrobić?

 

 

Zaczynamy grillowanie!

 

To chyba najprostsze i najbardziej oczywiste rozwiązanie. Gdy zaczyna mocniej świecić słońce a dni stają się cieplejsze, to jak Polska długa i szeroka czuć zapach grillowanego mięsa i innych dobroci, które na grillu da się przyrządzić.

Grilla w ogrodzie albo na balkonie ma chyba każda lub prawie każda polska rodzina. O ile ogród lub kawałek trawy, to dla grilla miejsce stworzone, tak balkon już niekoniecznie. Coraz częściej słychać głosy mieszkańców bloków lub kamienic, że grill urządzany przez sąsiada nie jest rzeczą, delikatnie mówiąc, miłą. Pomijając zapachy, które nie każdemu mogą odpowiadać, największym problemem jest dym, który z grillem w większości idzie w parze. Dochodzi do tego zagrożenie pożarowe i hałas, który towarzyszyć może spontanicznemu party przy ruszcie – i już przepis na kłótnię albo nawet wojnę sąsiedzką gotowy. Tak więc ‘Projekt Grill’ najrozsądniej zaplanować i wykonać w plenerze.

 

Gdzie urządzić grillowanie?

 

Przy czym nie ma znaczenia, czy plener oznacza własny ogród, działkę, kawałek trawnika przed blokiem, brzeg rzeki czy jeziora czy też specjalnie wyznaczone do tego miejsce w miejskim parku czy lesie. Jeśli zachowane zostaną wszystkie zasady bezpieczeństwa i współżycia z innymi osobami korzystającymi z tego miejsca (mowa o przestrzeniach publicznych), to nie ma problemu. Grill lub jego alternatywa, czyli ognisko będą rewelacyjnym rozwiązaniem. Jeśli uczestników spotkania jest wielu, a miejsce oddalone od parkingu czy domu, to można urządzić tradycyjne grillowanie (sprzęt, drewno na ognisko i produkty ma kto nieść), jeśli jednak party ma być kameralne, to świetnie sprawdzi się grill jednorazowy. Takie proste grille można bez problemu kupić w marketach budowlano-ogrodniczych czy na stacji benzynowej (to też świetne rozwiązanie, jeśli grill jest pomysłem spontanicznym, który chcemy zrealizować szybko i bez szczególnego przygotowania logistycznego). Tak samo z ogniskiem – drewno tzw. kominkowe bez problemu dostępne jest na większych stacjach benzynowych w niewielkich i poręcznych wiązkach lub siatkach. Dokupienie do tego kiełbasy, to już tylko formalność. Ważne jest, żeby przy organizacji plenerowego party pamiętać o kilku podstawowych rzeczach: grillowaniu czy pieczeniu w miejscu do tego wyznaczonym, zachowaniu bezpieczeństwa pożarowego, nie niszczeniu zieleni lub wyposażenia okolicy w celu spalenia jej w ogniu i ostatnie, choć nie najmniej ważne – posprzątaniu i pozostawieniu miejsca biesiadowania w stanie, jakie je zastaliśmy. Oznacza to pozbieranie wszystkich odpadów, także organicznych (nie wolno ich zakopywać!), zapakowanie ich w worki i wyrzucenie do pojemnika na śmieci pod własnym domem.

 

Nuda, czyli jak nie grill, to co?

 

Niewątpliwie grillowanie jest naszym narodowym hobby już od lat. Zdecydowanie przeszliśmy już etap zachłyśnięcia się grillem jako takim. Obecnie widać trend poszukiwań czegoś ciekawszego niż klasyczny ruszt stojący w ogrodzie. Swego czasu pojawiło się sporo grilli elektrycznych bądź gazowych – chwalone były przede wszystkim za szybkość osiągania wysokiej i stabilnej temperatury oraz za to, że ten, kto je rozpala nie kończy po godzinie walki z urządzeniem z czarnym pyłem w oczach i włosach oraz wyplutymi od dmuchania płucami. To niewątpliwe zalety tych sprzętów.

Minusy? Chyba tylko jeden, ale za to kolosalny! Aromat! Mimo, że świadomość Polaków rośnie i coraz więcej mówi się o szkodliwości tego, co osadza się na powierzchni grillowanych produktów, to jednak właśnie to coś powoduje, że niechętnie rozstajemy się z tradycyjnymi grillami. Nikt nie zaprzeczy, że kiełbasa upieczona w sposób tradycyjny na rozżarzonym przez ogień węglu nie ma sobie równych pod względem aromatu i smaku! Albo taka z ogniska – jest smak i aromat jest niepowtarzalny. Do tego dochodzą cudowne wspomnienia dzieciństwa i młodości – obozów harcerskich, biwaków szkolnych i spontanicznych spotkań z rówieśnikami bez okazji.

 

 

A może ognisko?

 

Ognisko, to zresztą świetna alternatywa dla grillowanie. Jedzenie jest pyszne, a do tego tak przyjemnie spędza się przy nim czas! Kiełbaski upieczone na ogniu smakują wyśmienicie, ogień przyjemnie rozgrzewa, iskry tańczą romantycznie w powietrzu zapewniając niezapomniane chwile (szczególnie wieczorem i po zmroku) a w żarze przygasającego ognia można przyrządzić przysmak nad przysmaki – pieczone ziemniaki! Niektórzy dla takich przyjemności budują w ogrodach specjalne paleniska, inni aranżują ognisko bezpośrednio na trawie, jeszcze inni kupują specjalne metalowe przenośne paleniska ogrodowe. Te ostatnie to rodzaj większego lub mniejszego metalowego ‘talerza’ (głębokości ok 15 cm), w którym układa się drewno i tam spala je jak w klasycznym ognisku. Nie ma zwęglonego placka ziemi na wypielęgnowanym trawniku, popiół zostaje wyłącznie w palenisku a resztki nadpalonego drewna nie poniewierają się po ogrodzie. Palenisko można też bardzo łatwo wyczyścić oraz schować i ‘przezimować’, tak więc – zalet takiego rozwiązania jest naprawdę wiele.

 

A może powrót do korzeni?

 

Ci, którzy szukają czegoś innego, odkopują powoli patenty sprzed lat. Nasi przodkowie wymyślili przecież proste, ale doskonałe sposoby przyrządzania potraw na wolnym powietrzu nie mając do dyspozycji grilli, gotowego węgla drzewnego i podpałek. Wystarczy po nie sięgnąć i powtórzyć. Efekt wow murowany! Po pierwsze można spróbować pieczenia potraw w… ziemi. Konkretnie w dole ziemnym wypełnionym gorącymi kamieniami. To mniej więcej taki plenerowy piekarnik. To coś dla osób, które uwielbiają pieczone soczyste potrawy, ale nie znoszą pilnowania czy coś się nie przypala. Sposób przygotowania jest niezwykle prosty. Wystarczy wykopać dół w ziemi, wyłożyć go kamieniami, rozpalić w nim ognisko, po około godzinie, kiedy kamienie będą wystarczająco rozgrzane – usunąć żar, włożyć do dołu zawinięte w folię aluminiową (a jeszcze lepiej w liście kapusty lub łopianu) przygotowane produkty, przykryć warstwą kamieni, zasypać ziemią i… poczekać. Tak, tylko tyle! Smak i aromat – obłędne!

 

Co powiecie na kociołek?

 

Drugim, od dawna znanym sposobem przyrządzania potraw, jest tzw. kociołek. To żeliwne naczynie podwieszane nad ogniskiem lub stawiane w jego żarze. Garnek rozgrzewa się do bardzo wysokiej temperatury a pieczone lub gotowane wewnątrz produkty przechodzą swoimi aromatami tworząc niepowtarzalną kombinację smakową bez dodatkowego tłuszczu czy innych ‘wypełniaczy’ i zagęszczaczy. Mięso z takiego kociołka jest niezwykle miękkie i niemal ‘maślane’.

Trzecią alternatywą dla klasycznego grilla jest coś, co wymaga większych przygotowań i logistyki, niż ‘piekarnik’ w dole z ziemi czy żeliwny kociołek w ognisku.

To ogrodowa wędzarnia. Patent stary jak świat, dający morze możliwości. Uwielbiany przez większość, można śmiało powiedzieć – smakowity przedmiot pożądania. To jednak już tak zwana wyższa szkoła jazdy. Z powodu tego, że gotowe wędzarnie są zdecydowanie droższe, niż grille węglowe czy gazowe, wiele osób decyduje się na ich własnoręczne wybudowanie. Okazuje się, że nie jest to najprostsze i osiągnięcie perfekcji wymaga czasami kilkukrotnego przebudowania już gotowej konstrukcji. A do tego nie każdy ma cierpliwość i chęci. Jeśli jednak ‘Projekt Wędzarnia’ zostanie pomyślnie ukończony, to wynagrodzi konstruktorom trudy i znój budowania tego urządzenia. Smak potraw będzie niezrównany a opowieści o nich wśród uczestników przyjęcia będą krążyć latami. Wędzarnia daje zresztą jeszcze jedną możliwość, której nie ma przy grillach, ogniskach czy innych formach przygotowywania żywności – można w niej przygotować zdrowe domowe wędliny czy sery do dłuższego przechowywania, uniezależniając się w ten sposób od przetworów napakowanych wypełniaczami i konserwantami często serwowanych nam w sklepach.

 

A może pójdę drogą mniej uczęszczaną?

 

Ci, którzy chcą  spróbować czegoś nowego i niepowtarzalnego być może powinni zwrócić swe oczy na wschód. Tam, wieki temu, zrodził się pomysł na szybkie, ekologiczne i proste przygotowywanie aromatycznych potraw w wysokiej temperaturze. Obecnie TANDOOR, bo o nim mowa kojarzony jest najczęściej z kuchnią indyjską, ale spotkać go można również w krajach arabskich, Tadżykistanie, Armenii czy Gruzji. Tandoor, to najczęściej gliniany piec w kształcie amfory opalany węglem drzewnym lub drzewem. Temperatura w jego wnętrzu osiąga nawet do 480 stopni Celsjusza, tak więc potrawy gotują się w zaledwie kilka minut, dzięki temu są niezwykle soczyste, aromatyczne i chrupkie. Tandoor, to nie tylko pieczenie. To też, w zależności od pomysłu na potrawę, wędzenie lub gotowanie. Piec ma kształt zamykanej amfory, więc nie straszny mu wiatr lub deszcz czy nawet mróz. Może stać nie tylko w ogrodzie, ale na tarasie lub balkonie! Nie wydziela bowiem tak uciążliwego i szkodliwego dla wszystkich dymu.

 

To jeszcze grillowanie, czy może piecowanie?

 

Dym powstaje przez spalanie tłuszczu spadającego z potraw wprost na rozżarzone węgle – tymczasem konstrukcja pieca tandoor zapobiega takim sytuacjom. Często duże formy pieca można przecież spotkać we wnętrzach indyjskich restauracjach – nie dymią, nie kopcą, dają jedynie przyjemne ciepło. Domowej wersji pieca można więc używać na tarasie czy balkonie przez cały rok gotując ekologicznie, zdrowo, soczyście i niepowtarzalnie. Tandoor będzie niewątpliwie zdrowszą niż grill odmianą przygotowania posiłku, a zaproszenie przyjaciół na tandoori  zapewni odmianę po standardowym grillowaniu. Wielką zaletą pieca tandoor – jest niezwykle pięknym przedmiotem użytkowym. Ma kształt amfory, wykonany jest z gliny, rzeźbiony, malowany w orientalne wzory. W zimne wieczory czy dni pełni rolę ogrodowego pieca – daje ciepło i przyjemnie ogrzewa. Cena – gdzieś pomiędzy wartością klasycznego grilla lepszej jakości a prostą wędzarnią. Być może wiec jest to pomysł nie tylko na zdrowsze, smaczniejsze i aromatyczniejsze przyjęcia, ale także na upiększenie naszego ogrodowego lub balkonowego otoczenia?