A dlaczego świat kocha ekologię, naturalność, doskonały smak i jakość? Odpowiedź na pytanie o miłość do polskich wyrobów jest tak oczywista, że aż trudno wymienić wszystkie argumenty potwierdzające tę tezę. To oczywiste, że od lat mieszkańcy innych krajów, ba – nawet kontynentów – zakochani są w polskiej kuchni. Nikogo nie odstrasza ‘czerwona zupa’ (barszcz), skład ‘czarnego puddingu’ (kaszanki) czy technologia przygotowywania ‘zgniłych ogórków’ (ogórków kiszonych). Doszło nawet do tego, że polskie nazwy dań wypierają ze słowników rodzime określenia konkretnych dań. Jesteśmy takimi mistrzami w przygotowywaniu pierogów, że angielskie określenie ‘dumplings’ najczęściej w restauracjach i barach za granicą już nie występuje – jest powszechnie zastępowane swojsko brzmiącym słowem ‘pirogis’. I wszyscy je zamawiają – bo to synonim smaku, perfekcji wykonania i cudownego zbalansowanego smaku. Dlaczego świat kocha polskie kiełbasy i wędliny?

Skąd to się wszystko wzięło? To, jak zwykle, połączenie kilku czynników. Najprościej będzie wyjaśnić to na naszym, Karolowym przykładzie.

 

 

Po pierwsze: przepisy

 

Nasze prababki i babki gotowały dużo i dobrze. Od zawsze na polskich stołach gościły mięsa, wędliny, kiełbasy i wszelkie mięsne przetwory. Polki, szanując mięso, znając jego wartość oraz mając w pamięci częste okresy głodu i niedostatku, umiały wykorzystać i przetworzyć niemal każdą część ubitego zwierzęcia. Do tego dysponując doskonałym wyczuciem smaku – ze zwykłych, oczywistych kawałków mięsa i podrobów potrafiły stworzyć cuda.

 

Po drugie: smak

 

Gdy po wojnie i w stanie wojennym Polacy ruszyli w świat ‘za chlebem’.  Zabrali ze sobą nie tylko swoją pracowitość, przedsiębiorczość i zaradność, ale też kuchnię. A po tym, jak polskimi kiełbasami, wędlinami i przetworami mięsnymi poczęstowali innych – okazało się, że nie mają one sobie równych. I zaczął się boom na polskie kiełbasy i szynki. Mające świetny skład, rewelacyjnie przygotowane i doprawione, idealnie soczyste lub wręcz przeciwnie – doskonale wysuszone. Do tego produkowane w małych zakładach, bazujących na oryginalnych przepisach sprzed lat.

 

Po trzecie: czystość i ekologia

 

Podczas, gdy kraje Europy Zachodniej oraz Stany Zjednoczone Ameryki północnej parły po wojnie do przodu z rozwojem gospodarczym i technologicznym, Polska utknęła za tzw. żelazną kurtyną – zakopana w głębokim komunizmie klepała biedę próbując zbudować socjalistyczny dobrobyt. Nie udało się, wszystko się zawaliło. A my w końcu zmieniliśmy ustrój na kapitalistyczny. Byliśmy mocno zacofani pod każdym względem w stosunku do Zachodu. Tę sytuację, choć słabą pod wieloma względami, udało się jednak wielu polskim przedsiębiorstwom wykorzystać i dzięki niej zyskać. Podczas, gdy bardzo wielu zaczęło jak najszybciej przestawiać się na ultra przemysłowy chów zwierząt i przetwórstwo mięsa, nieliczni – tak jak my w Karolu – postanowili pójść inną drogą. Postawiliśmy na nowoczesny sprzęt, ale zachowaliśmy to, co najważniejsze. Czyli stare receptury, maksimum najlepszych ekologicznych składników, humanitarny chów zwierząt i poszanowanie ich dobrostanu. A także minimalny wpływ naszej firmy na środowisko. Do tego założyliśmy, że nie chcemy przekształcić się w molocha. Zaczynaliśmy jako firma rodzinna i taką chcemy pozostać (mimo bardzo dynamicznego rozwoju!). Dzięki temu i my, i nasi Klienci mamy pewność, że nie zmieni się podejście firmy do filozofii produkcji naszych wyrobów.

 

 

Po czwarte: to jest pyszne!

 

O tym, że na smak wędliny czy kiełbasy ma wpływ jej skład, wie każdy. Nie każdy jednak domyśla się, że za doskonałością wyrobu stoi więcej czynników. Na przykład – świetna jakość wody użytej do produkcji czy flora bakteryjna utrzymująca się w zakładzie. Do tego – usytuowanie firmy. My, w Karolu, przemyśleliśmy to dobrze – stworzyliśmy naszą firmę w szczególnie czystym miejscu – na Lubelszczyźnie. Nieopodal rzeki Bug, w sąsiedztwie wielu obszarów objętych ochroną przyrody w ramach programu Natura 2000. Dbamy o siebie i Klientów. Modyfikujemy receptury tak, aby były w pełni naturalne i nie wymagały konserwantów. Wciąż szukamy rozwiązań, które pozwolą produkować w jeszcze bardziej ekologiczny sposób, niż dotychczas.

 

Po piąte – Klient się nie myli

 

O tym, że wykorzystywane przez nas stare receptury oraz poszukiwania coraz bardziej naturalnych i ekologicznych sposobów produkcji mają sens, świadczą drogi, które przemierzają nasze kiełbasy i wędliny na stoły Klientów. Doceniają nas mieszkańcy większości krajów Unii Europejskiej, ale eksportujemy też do takich miejsc jak: Zjednoczone Emiraty Arabskie, Hong Kong czy kraje Afryki Południowej! Nasze wędliny doceniają też mieszkańcy krajów słynących z doskonałych własnych wyrobów masarniczych: Mołdawii, Gruzji czy Ukrainy.

Jesteśmy też jednym z niewielu, bo tylko 19 polskich zakładów produkcyjnych, które swoją wołowinę mogą eksportować do Japonii! To kraj znany z niezwykle pieczołowitego podejścia do jakości spożywanych produktów oraz przywiązywania szczególnej wagi do ekologicznej produkcji żywności i jej czystości.